Portal estetyczny - profesjonalnie o pięknie
Język
Co mówią klienci

Co mówią klienci

Kosmetolodzy zupełnie nie mają pojęcia, co tak naprawdę myślą o nich klienci. I aby choć trochę uchylić tę nikomu niepotrzebną zasłonę tajemniczości i sakralności, dziennikarze beauty z bloga Beauty Insider stworzyli ankietę, aby ustalić:

a) jak często odwiedzasz kosmetologa?
b) jak go znalazłeś / znalazłaś?
c) ilu kosmetologów odwiedziłeś, zanim znalazłeś „swojego”?
d) co ci się nie podoba, kiedy przychodzisz do gabinetu kosmetologa?
e) na jakie drobiazgi zwracasz uwagę i jakie z nich są w stanie zepsuć ci humor oraz sprawić, że nigdy więcej tam nie wrócisz?

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

A oto, co klienci piszą o kosmetologach (i nie tylko o nich):

„Ja na przykład nie mogę znieść, kiedy ktoś pyta mnie takim pełnym litości tonem: «Jakich kosmetyków pani używa?» — z oczywistym zamiarem wskazania na niedoskonałości mojej skóry i nakłonienia mnie do zakupu produktów, na których pracuje salon. Doskonale wiem zarówno o niedoskonałościach skóry, jak i o prowizji ze sprzedaży. Ale ten żałosny ton po prostu mnie doprowadza do кипіння. I ja, jak ostatni cham, odpowiadam: «Tych, które są trzy razy lepsze niż wasze. I dostaję je w prezencie. Więc pracujcie, Mario, pracujcie, nie rozpraszajcie się».”

„Strasznie mnie wkurza, kiedy kosmetolog włącza podgrzewanie leżanki, nawet nie pytając, czy ja tego chcę. A może mam PMS i już się pocę? A może mam mięśniaka i w ogóle nie wolno mi się nagrzewać? A może po prostu źle znoszę ciepło? (A tak naprawdę — znoszę je dobrze, tylko źle znoszę to, że nikogo nie interesuje, czego ja nie znoszę :)”

„Pytanie o kosmetyki — tak-tak-tak!!! Rrrrrrrrr…

Raz nawet nie zadano mi pytania — tylko zamyślonym tonem powiedziano, kiedy już od godziny leżałam na leżance z dziesiątą warstwą maski: «Przecież ma pani dobrą skórę, po co pani oczyszczanie?» O-ho! To po co ja tu w takim razie leżę i płacę? Nie można było powiedzieć tego od razu? A przecież i tak zostawiłabym w waszym salonie pieniądze — tylko można było zrobić coś innego, naprawdę przydatnego!”

„Lubię, kiedy mówią, co nakładają na twarz i czego mogę się spodziewać (oczywiście, jeśli to nie dziesiąty peeling w ciągu tygodnia).

Muzyka w gabinecie — to jest naprawdę ważne! Albo jej brak, jeśli w danej chwili klient potrzebuje ciszy. Od radia z reklamami robi się niedobrze. Ale medytacyjna muzyka, dźwięki natury — tak. Ogólnie warto zapytać klienta, co ma «grać lub nie grać». I właśnie dlatego zdecydowałam się на tego kosmetologa, teraz to uświadomiłam: muzyka, nienachalna rozmowa, kiedy sama pytam, taktowność; i choć rękę ma trochę ciężką, to i tak wracam do tej specjalistki.”

„Prawie przestałam chodzić do kosmetologów, bo wciąż nie znalazłam specjalisty, przy którym czułabym się komfortowo. Przerzuciłam się na dokładną pielęgnację domową.

Co zniechęca u specjalisty:

  • krytykuje stan skóry, nie sprawdziwszy wcześniej, co naprawdę niepokoi klienta,
  • przesadnie chwali siebie i ostro krytykuje konkurencję,
  • słabo zna część merytoryczną, nie potrafi jasno wyjaśnić, dlaczego dana procedura lub kosmetyk jest dobry czy zły,
  • bez końca trajkocze o swoim życiu osobistym,
  • zbyt agresywnie sprzedaje konkretne kosmetyki,
  • narzuca dodatkowe usługi, zapominając wspomnieć, że są płatne,
  • jest nielojalny wobec pracodawcy, otwarcie krytykuje zasady salonu,
  • nie interesuje się komfortem klienta podczas zabiegu,
  • ma nieświeży oddech.

Ogólnie rzecz biorąc, nas — takie wrażliwe osoby — bardzo łatwo zniechęcić :)”

„Źle wykonuje swoją pracę albo wyrządza wyraźną szkodę. Krytykuje kosmetyki, których używam («to pani w ogóle siebie nie kocha, czy jak?»).”

„Około pięć lat temu przestałam chodzić do kosmetologa z powodu całej tej kombinacji powodów, bo moja skóra nie jest szczególnie problematyczna — więc po co to wszystko znosić? (Wydaje mi się, że to właśnie nieświeży oddech do końca mnie zniechęcił).

A do tego rzucała słoiczkami, kiedy dowiadywała się, że w domu nie używam tego, co mi sprzedała. Mówiąc przy tym: «tyle serca i sił w panią wkładam, a pani w domu wszystko niweczy».”

„Nie mam dużego doświadczenia w kontaktach z kosmetologami, ale kilka uwag jednak mam.

Zgadzam się z komentującymi w kwestii krytyki pielęgnacji, której używam. To bardzo zniechęca. Do tego krytykowane jest wszystko po kolei, bez podania przyczyn. Po prostu «phi».

Kilka razy trafiłam na kosmetologów, którzy uważają za swój obowiązek okazywać przesadną troskę o moją skórę i o mnie — w stylu «ciocia-dobra-rada». Nie wiem, jak to dobrze wyjaśnić, ale nie lubię takiego spersonalizowanego podejścia. Chcę, żeby traktowano mnie po prostu jak klientkę.

Nie lubię obcych rozmów podczas zabiegu. Kiedy równolegle tłumaczą, co robią — świetnie, ale o życiu rozmawiać zupełnie nie mam ochoty. Strasznie nie lubię poufałości.”

„Każda muzyka w gabinecie mnie irytuje, zwłaszcza radiowa popsa.

Zwracanie uwagi na moje zaniedbane problemy skóry tylko po to, aby sprzedać mi wszystkie możliwe usługi salonu. Zbyt bolesne oczyszczanie twarzy.”

„Kiedyś zrezygnowałam z wizyt u wspaniałej kosmetolog, tylko dlatego, że jej gabinet był zaniedbany. Sprawa wyglądała tak: wcześniej pracowała w drogim salonie (wszystko jak należy — sterylny gabinet, biały fartuch, mięciutkie kapcie), a potem, jak to często bywa, postanowiła przejść na własną działalność. Jakoś ją odnalazłam, zaczęłam chodzić, nawet chodziłam przez rok. Ale w końcu gabinet kosmetyczny gdzieś na tyłach domu handlowego, bałagan w środku (ktoś ciągle wchodzi i wychodzi, jej telefon cały czas dzwoni, bo pracuje sama, bez recepcjonistki), ona sama owinięta w szal, bo tam potwornie wiało i było zimno, żadnego białego fartucha — wszystko to stopniowo mnie zniechęciło. Choć ręce miała naprawdę złote.”

Lubię, kiedy przychodzę do kosmetologa, a on przed wyborem zabiegu dokładnie ogląda twarz pod specjalną lampą i mówi o aktualnym stanie skóry — «odwodniona, podrażniona, są wypryski» — i dobiera pielęgnację odpowiednio do potrzeb. A do tego usuwa pryszczyki, jakiś włosek…, a w bonusie nakłada krem na dłonie albo na przykład na łokcie…

Miło, gdy są zniżki i bonusy dla stałych klientów oraz w dniu urodzin.

Niemiło, kiedy:

  • nadmiernie trą skórę gąbeczkami podczas zmywania kosmetyków lub nakładania kremu, albo zbyt mocno wykonują masaż — aż wydaje się, że zmarszczek będzie więcej niż przed salonem!!!
  • woda lub tonik spływają za brzegi jednorazowego czepka — a przecież masz świeżą fryzurę z salonu i liczysz, że potrwa jeszcze parę dni;
  • nie nakładają pielęgnacji na dekolt, a już zupełnym koszmarem jest, gdy maskę nakłada się tylko na twarz — a szyja? a dekolt?
  • trzeba ukrywać, że chodzi się także do innego specjalisty — np. na mezoterapię (bo to odbierane jest prawie jak zdrada!)
  • nachalnie sprzedają usługi, kosmetyki i inne rzeczy!”

„Chodzę rzadko — mniej więcej raz na kwartał, głównie na oczyszczanie twarzy albo zabieg na skórę wokół oczu. Kosmetolog pracuje w tym samym salonie, w którym robię manicure i włosy, więc trafiłam do niej całkiem przypadkowo. Chodzę właśnie do tej kosmetolog, bo opowiada, co robi, jaki efekt ma nakładany preparat, bo zawsze włącza nienachalną muzykę instrumentalną, bo nigdy nie krytykuje koleżanek ani klientek, mówi cicho i życzliwie (i niedużo! i tak dziewczęco!), a co jakiś czas pyta, czy mi ciepło. W sumie wyszło na to, że chodzę tam głównie odpocząć))) No i z jej pracy jestem zadowolona — inaczej być не może.”

„Najbardziej irytuje mnie właśnie brak profesjonalizmu i próby wyciągnięcia z klienta jak największej ilości pieniędzy. Tu są i zalecenia chodzenia na oczyszczanie co dwa tygodnie przy całkowicie normalnej skórze, i peelingi, i jeszcze wiele innych ‘porad’. Pamiętam, jak późną wiosną, prawie latem, zaproponowano mi użycie dermarollera na twarzy, żeby pozbyć się kuperozy. Wystrój ma duże znaczenie — podobnie jak zapach, muzyka, wygląd specjalisty oraz to, jak i o czym mówi.

Odpowiedni kosmetolog nie został znaleziony.”

„Do kosmetologa chodzę co 1,5–2 miesiące, na razie tylko na manualne oczyszczanie twarzy, a zimą na kuracje powierzchniowych peelingów (zwykle 3 zabiegi).

Znalazłam kosmetologa z polecenia — «poczta pantoflowa». Obecny kosmetolog to gdzieś piąta osoba z kolei, ale nadal nie jest „tym swoim” ))

Nie podoba mi się niechlujny gabinet, niechlujna kosmetolog, obcy hałas, kiedy jeden gabinet jest na dwóch klientów, gadanie bez celu, próby spoufalania się (ale ja jestem niezła mrukliwa, więc to na mnie nie działa)), brak wiedzy (dlaczego ja od 2–3 lat wiem o głośnym Clarisonicu, a kosmetolog nie ma o nim pojęcia??), lenistwo i obojętność (no peeling to peeling, oczyszczanie to oczyszczanie).”

„Ojej, mogę kogoś pochwalić? Moją kosmetolog uwielbiam całym sercem) Mamy małe miasto i na szczęście przed nią byłam tylko u trzech. Pierwsza dziewczyna kompletnie mi nie podpasowała — tylko ręczne oczyszczanie, totalny hardcore, a moja reaktywna skóra goiła się potem miesiąc. Druga z dumą oznajmiła, że La Mer to kosmetyki przeciwstarzeniowe i że jeszcze za wcześnie, żebym ich używała (27 lat, praca jak piekło). Swoich kosmetyków nie wciskała, ale wszystkie moje obgadała (nieprzyjemnie było).

W końcu, z polecenia koleżanki, poszłam do trzeciej. I przegadałyśmy prawie cały zabieg. To po prostu mój człowiek! Do tego — doktor nauk, jej główna praca to centrum onkologii, oddział dermatologii, więc ufam jej całkowicie. Ona jest boginią wyciskania pryszczy — wszystko goi się bardzo szybko i bez czerwonego stanu zapalnego. W czasie mojej ciąży była niezwykle uważna, podnosiła leżankę, żeby nie drętwiał mi kręgosłup, nie wykonywała niektórych zabiegów, które jej zdaniem mogły zaszkodzić (aparaturowych), i co najważniejsze — rękami osiągała rezultaty równie dobre. Ogólnie, nie obchodzi mnie, jaka u niej muzyka, jaka kosmetyka itp. — najważniejsze, że dwa miesiące po porodzie wychodzę od niej jak bogini, i nikt nawet nie pomyśli, że nie śpię)). Chyba najważniejsze to znaleźć specjalistkę, której ufasz, u której potrafisz się odprężyć i nie kontrolować każdego ruchu! Nelka, kocham Cię, jeśli to czytasz!”

„Nie podoba mi się, kiedy wciskają swoje produkty, mimo że w ogóle się nimi nie interesowałam ani nawet nie zasugerowałam, że mogłoby mi się to przydać)))”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Gdybym miała ‘swoją’ kosmetolog, chodziłabym częściej. Na razie chodzę tylko w razie potrzeby.

Od poprzedniej odeszłam z powodu zbyt nachalnego proponowania usług, których nie potrzebowałam. Dość długo chodziłam do niej na zabiegi pielęgnacyjne i mezoterapię. Bardzo lubiła się uczyć i poszerzać swoje umiejętności — co w teorii powinno być dobre, ale w praktyce wyszło odwrotnie. Kiedyś poszła na kurs przedłużania rzęs — a ja potem przez dwa miesiące odpierałam jej sugestie, żebym koniecznie zrobiła przedłużanie, mimo że w ogóle tego nie potrzebuję. Mam swoje czarne i długie rzęsy, tuszu używam od święta — i tak są świetnie widoczne. Ale ona bardzo chciała wypróbować na mnie nowo nabytą wiedzę. Potem była podobna epopeja z makijażem permanentnym — poszła na kurs i zaczęła nalegać, żebym zrobiła sobie kontur ust i oczu. Strasznie się zmęczyłam tym odpieraniem.

Teraz znalazłam innego kosmetologa — mężczyznę — i wydawał się idealny: schludny, miły, nienachalny. Ale i on mnie „zabił”. Przed Nowym Rokiem postanowiłam zapytać go, co można zrobić z małą wgłębieniem po ospie, którą syn przyniósł do domu. Niewidoczne prawie, chciałam tylko wiedzieć, jakie są opcje. A on mnie zaskoczył: okazało się, że pilnie muszę wstrzyknąć Perlane w okolice kości policzkowych! Nie mam pojęcia, jak to miało się łączyć, ale od razu podał dużą kwotę i próbował zapisać mnie na wizytę. Oczywiście nie poszłam — ale potem jeszcze dzwonił do mnie do domu i namawiał, żebym jednak przyszła, bo po Nowym Roku ceny Perlane wzrosną.

Teraz znowu szukam.

Tak naprawdę bardzo często zamiast pielęgnacji od razu proponują zastrzyki, bo masaż i różne manualne techniki to podobno ‘poprzednia epoka’.”

„Jak miło, że kogoś interesuje temat «ja i kosmetolog». Do tej pory miałam trzech.

Pierwsza była obojętna: pytam ją, „A może zrobimy to?”. Ona: „Zrobimy”. Ja: „A może tamto?”. Ona: „Można i to”. Robiła dobrze, ale żeby kontynuować nasze spotkania, musiałabym zdobyć kolejne wyższe wykształcenie i sama decydować, jakie zabiegi wykonywać.

Druga kosmetolog była świetna pod każdym względem z wyjątkiem jednej irytującej drobnostki: nie przyjmowała mnie na czas. I nie chodzi o 10–15 minut, tylko o 40–60. Za czwartym razem, po 45 minutach czekania, wyszłam z kliniki. Mój czas jest cenniejszy.

Trzecia: dużo opowiadała o swoim życiu prywatnym, o innych klientkach i ogólnie wszystko brzmiało… mało pozytywnie).

Dlatego aktywnie szukam „swojej” kosmetolog. Czego oczekuję: współpracy na całe życie, profesjonalizmu i troski o moje piękno.”

„Byłam na razie tylko u jednej kosmetolog — w moim ulubionym salonie, gdzie robię dosłownie wszystko. Jednak już przy pierwszej wizycie nie potrafiła określić, ile zabiegów będzie potrzebnych, aby usunąć z mojej twarzy czerwone plamki po dawnych pryszczach. W efekcie wydałam prawie całą premię, obietnice się nie spełniły, a cała ta ‘uroda’ została ze mną. Bardzo to niemiłe.

I jeszcze jedno: nie wiadomo dlaczego nie dostałam żadnych zaleceń dotyczących pielęgnacji domowej — ale za to przy każdej najmniejszej zmianie zapalnej natychmiast namawiają, żeby przyjść na mikrodermabrazję.

Jest mi przykro i znów szukam dalej.”

„Do kosmetologów próbuję chodzić raz w roku. „Swojej” jeszcze nie znalazłam. Trafiałam przypadkowo do miejsc w centrum miasta, które uchodzą za dobre — opinii celowo nie zbierałam. Moje doświadczenie jest niewielkie, ale kilka obserwacji już mam.

Co mnie zniechęca:

  • Gdy specjalistka oczekuje, że będę jej opowiadać o życiu — jakbym była ‘tłem’.
  • Włączony telewizor podczas zabiegu.
  • Mały, ciasny gabinet bez okien (nie boję się, ale to nieprzyjemne i nie chcę siedzieć w komórce).
  • Niechlujny wygląd kosmetolog (głównie chodzi o ręce).
  • Kiedy wciskają zabiegi, które są zupełnie niepotrzebne.
  • Kiedy odmawiam zabiegu, bo mi nie odpowiada, a oni dalej go zachwalają i próbują sprzedać (zwykle robią to recepcjonistki, ale też bardzo zniechęca).
  • Gdy pytam o konkretny zabieg/produkt, a kosmetolog zaczyna opowiadać o wszystkim, co mają. Jeśli słuchać — trwa to wieki, a jeśli przerwać — obrażają się.
  • Alergia na markę, na której pracują. To nie wina kosmetolog, wszystko indywidualne, ale po negatywnej reakcji na twarzy oczywiście nie wrócę.
  • Kiedy zapisuję się na zabieg, przychodzę, a kosmetolog mówi, że go nie umie wykonać. Po co więc jest w ofercie? (za szczerość — dziękuję).
  • Gdy klientka przede mną się spóźniła, a zamiast poinformować mnie, ile muszę poczekać i przeprosić, zaczynają wyliczać, co będą jej teraz robić.

Co lubię:

  • Kiedy uprzedzają, co za chwilę będą robić.
  • Kiedy mówią, jaki produkt nakładają i co on robi.
  • Gdy widzę efekty, gdy mojej skórze jest lepiej i problemy są rozwiązane (np. brakowało nawilżenia — poprawili to).
  • Dobra technika masażu twarzy (rzadka, ale bardzo przyjemna).”

„Tydzień temu byłam na oczyszczaniu i w duchu oburzałam się, jak przy tak wysokiej cenie zabiegu kosmetolog może zachowywać się aż tak odstraszająco. Zaczęło się niewinnie — od próby ustalenia przyczyny stanów zapalnych według ich lokalizacji (policzki — żołądek, broda — jeszcze jakaś część ciała). Potem padła sugestia: «a może pani po prostu nie ma toniku?»))) No tak, myślę, męczę się sześć lat — wszystko przez tonik. Potem postawiono diagnozę: «skóra normalna, lekko problematyczna». Tak poznałam to egzotyczne uczucie, kiedy boli, ale chce się śmiać). Następnie było 101 propozycji, żeby zrobić profilaktyczny peeling, maskę albo chociaż coś jeszcze… do momentu, aż stało się jasne, że jestem nieugięta. Wtedy kosmetolog po prostu powiedziała: «Nic pani nie trzeba… Dokończę nakładać krem i jest pani wolna.»”

„W kosmetologach odstrasza mnie brak odpowiedniego wykształcenia. Lubię, gdy kosmetolog zachowuje się jak lekarz, naprawdę rozumie, że jest specjalistą medycznym i psychologicznie podchodzi do klienta tak jak lekarz. Tylko takie podejście może być korzystne zarówno dla niego, jak i dla mnie. Jeśli ktoś został najpierw zatrudniony do skubania brwi, potem nauczony nakładania maseczek i dostał do rąk słoiczki, które trzeba sprzedawać — to widać od razu.”

„Do kosmetologa chodzę dość często ze względu na specyfikę mojej skóry (tłusta, problematyczna). Jeden przypadek zapamiętałam na długo. Przed ślubem zrobiłam żółty (retinowy? retinolowy?) peeling u kosmetolog. Przed umówieniem zabiegu uprzedzałam, że planuję w najbliższym czasie zajść w ciążę. Nikt mnie nie poinformował, że po żółtym peelingu nie zaleca się przez jakiś czas starać o dziecko. Dowiedziałam się o tym przypadkowo i musiałam odłożyć plany. Do samego zabiegu i efektу nie mam żadnych zastrzeżeń. Klinika, swoją drogą, jest jedną z najlepszych w mieście. Dlaczego mnie nie uprzedzono — do dziś nie rozumiem.”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Do kosmetolog chodzę raz w miesiącu — komuś może się to wydawać często, ale dla mnie to inwestycja w przyszłość, a do tego mam dość problematyczną, reaktywną skórę. Zmieniamy zabiegi pielęgnacyjne Babor i Biologique Recherche. Mam złotą specjalistkę, właściwie przyjaciółkę, idealny salon z administratorką, białym fartuchem i przyjemną muzyką. Znalazłam ją trzy lata temu (w wieku 20 lat) i nie zamierzam jej zmieniać. Nigdy niczego mi nie „wciskała”, czasem wręcz odradza zakup kolejnej maski, wiedząc jakie mam zapasy. Chodzę do niej jak na święто i bardzo liczę na to, że nie zmieni salonu i nie odejdzie „na własne chleby”.”

„Dobrego, „swojego” kosmetologa jeszcze nie znalazłam. Po ostatniej wizycie skóra mi jeszcze nie zagoiła się 🙂 Kiedy dojdę do siebie psychicznie, będę szukać przez znajomych i opinie.

Lubię:

  • Wykształcenie specjalistki.
  • Umiejętność wyjaśnienia istoty zabiegu i jego konieczności.
  • Ocenę stanu skóry i dopasowanie zabiegu do sytuacji.
  • Gdy mnie słuchają i biorą pod uwagę (kiedy tłumaczę, że mam skórę wrażliwą i słabo się goi).
  • Dobry masaż.
  • Znajomość nowych technologii (technologii w ogóle), ich stosowanie lub przynajmniej umiejętność wyjaśnienia, dlaczego są stosowane albo nie.

Nie lubię:

  • Muzyki w gabinecie.
  • Bardzo głośnego hałasu z ulicy.
  • Niechlujnej kosmetolog.
  • Kosmetolog, która twierdzi, że nic lepszego niż niebieska Nivea nie wymyślono i że sama niczego innego nie używa (to po co ja tu leżę w maseczce za duże pieniądze).
  • Gdy najpierw chwalą moją skórę, a potem krytykują kosmetyki, których używam, oraz mój system pielęgnacji.
  • Gdy tak mnie „wyczyściły”, że już 3 miesiące nie mogę pozbyć się śladów (ostrzegałam, że moja skóra jest reaktywna, delikatna i bardzo długo się goi).
  • Manicure — długie żelowe paznokcie lub nieopiłowane paznokcie, które drapią.
  • Gdy staje się jasne, że ja też całkiem dobrze znam się na składach i substancjach, a mimo to dalej tłumaczą mi, czym jest kwas hialuronowy.
  • Za dużo gadania o niczym.
  • Za mało gadania 🙂 W sensie kiedy w ogóle nic nie mówią ani o stanie skóry, ani o kosmetykach, ani o zabiegach.”

„Był czas, kiedy chodziłam do kosmetolog raz w tygodniu albo co dwa tygodnie. Teraz nie chodzę wcale. Znalazłam kosmetolog z polecenia. Ale „swojej” kosmetolog wciąż nie znalazłam.

Nie lubię:

  • Kiedy zaczynają opowiadać zbyt dużo o życiu prywatnym. Moja ostatnia kosmetolog opowiadała, jak na jakimś wydarzeniu zalecał się do niej Meladze — było to okropnie obrzydliwe. Rozumiem, że i klientce, i kosmetolog może być nudno, ale warto zapytać, czy klientka w ogóle chce rozmawiać na takie tematy.
  • Kiedy stawiają przed faktem zabiegu. „Zamówię ci krem”, a potem okazuje się, że kosztuje 50 euro za słoiczek — w wieku 21 lat to było dla mnie dużo, a nikt nawet nie zapytał, czy chcę go kupić. „Przyjdziesz potem na mezoterapię”, a mnie już wpisano do grafiku. Tylko że ja nie chcę mezoterapii, bo po niej wysypało mnie gorzej niż kiedykolwiek w życiu, a to zignorowano.
  • Diagnoza po zdjęciu. „Trzeba się dobrze odżywiać i zbadać przewód pokarmowy oraz zdrowie kobiece” po pierwszym spojrzeniu na twarz. Przecież ja to wszystko już sto razy badałam. Potem zaczyna się długi monolog o chorobach przewlekłych i kosmetolog szybko „gaśnie”. Oburzone: „nawet kawałka pizzy raz w tygodniu nie wolno!” Przepraszam, ale trzeba leczyć skórę, jeśli reaguje zapaleniem na kawałek pizzy lub czekolady raz w tygodniu (choć każdy głupi widzi, że to nie pizza jest winna).
  • Kiedy kosmetolog nie wie, co to płyn micelarny (ogólnie nie zna podstaw).
  • Kiedy okazuje się, że podczas oczyszczania kosmetolog omija wszystkie głębsze zmiany, bo nie chce jej się ich nakłuwać i dokładnie oczyszczać.
  • Kiedy mówię, że dobrane kosmetyki mi nie odpowiadają (twarz szybko się świeci, brak nawilżenia, ściąga, jakieś reakcje), a słyszę: „to dobry produkt, zużyj do końca”.
  • Rażący brak wiedzy, widoczny nawet dla mnie, oraz próby przykrywania tego ogólnikami.
  • Nie wiem, czy to drobiazg, ale są kwestie higieny. Na przykład jedna kosmetolog odkładała igłę do oczyszczania nie do osłonki, tylko na tackę, a potem znów używała jej na twarzy.
  • Arogancja/ton protekcjonalny, zwłaszcza jeśli specjalistka jest dużo starsza ode mnie. Oczekuję od kosmetolog zachowania profesjonalnego lekarza.
  • Nie lubię, kiedy nie pozwalają spokojnie się ubrać i doprowadzić do porządku po zabiegu.
  • Zdecydowane „nie”, jeśli podczas zabiegu ktoś wchodzi bez ważnej potrzeby (co najwyżej administrator lub pielęgniarka, jeśli to coś istotnego).”

„Odwiedzam kosmetolog co 2–3 tygodnie. Zwykle zaczynam poznawanie salonu od manicure, a potem stopniowo zbieram informacje o tym, do której kosmetolog chodzą same pracownice salonu, a także zwracam uwagę na wygląd klientek tej kosmetolog. Do kosmetolog chodzę już około 15 lat, więc mam duże doświadczenie, a do obecnej chodzę już 5 lat.

Wrażenie psują takie drobiazgi, jak: przeciąg z okna w gabinecie, niewygodne warunki do rozbierania się (np. brak wieszaka), ciągle ta sama, monotonna muzyka; zbyt chłodno w gabinecie, jeśli zaplanowany jest zabieg na ciało.

Nie znoszę zapachu tytoniu, więc kosmetolog, od której pachnie papierosami, absolutnie mi nie odpowiada; narzucanie zabiegów bez wyjaśnienia przyczyn („koniecznie trzeba zrobić serię 10 zabiegów dwa razy w tygodniu”); kategoryczne stwierdzenia — na przykład kiedyś przestałam chodzić do kosmetolog po słowach: „z pana brwiami nic się nie da zrobić, proszę tak chodzić!” ))

Co lubię:

  • posiadanie przez kosmetolog wykształcenia medycznego;
  • świetne opanowanie technik masażu;
  • indywidualne podejście (kiedy pamięta o cechach twojej skóry, efektach wcześniejszych zabiegów, stanie zdrowia itd. i bierze to pod uwagę);
  • podnoszenie kwalifikacji (kosmetolog uczestniczy w szkoleniach, seminariach, poszerza swoją wiedzę);
  • życzliwość, ciepłe podejście, możliwość relaksu (szczerze mówiąc, ważne jest dla mnie, aby osoba, którą często widuję i która wykonuje mi masaże oraz zabiegi, była dla mnie energetycznie przyjemna — choć oczywiście to bardzo subiektywne).”

„Wiele osób pisze o niechlujności, ale mnie również odpycha zbyt wypielęgnowany wygląd — kiedy u kosmetolog wyraźnie widać makijaż permanentny, wypełniacze itd., co moim zdaniem jest przesadą. Boję się robić poważniejsze zabiegi u specjalistki, z którą mam całkowicie odmienne wyobrażenia o pięknie lub wulgarności. Oczywiście, jeśli kosmetolog jest profesjonalistą, wykona życzenia klienta, ale a jeśli jednak nie? Ryzykować nie jestem gotowa.”

„Do kosmetologa na oczyszczanie chodzę mniej więcej raz na półtora–dwa miesiące, czasem rzadziej, a na zabiegi nawilżające i inne — częściej. Znalazłam kosmetologa z polecenia koleżanki z pracy. „Swoją” kosmetolog znalazłam za trzecim razem.

Nie lubię:

  • kiedy zaczynają się przymilać, niemalże kłaniają się w pas — to mnie drażni;
  • zbyt wyniosłego wyglądu specjalistki: „ja wszystko wiem, jestem mądrzejsza od wszystkich, a zwłaszcza od ciebie”;
  • kiedy podważają zabiegi, na które sama wyrażam chęć. Na przykład wiem, że jutro czeka mnie długi lot, więc przyszłam na zabieg głębokiego nawilżenia, a słyszę, że po co, skóra jest przecież nawilżona — i muszę tracić energię na tłumaczenie rzeczy, które w ogóle ich nie dotyczą. Albo: „po co pani peeling albo masaż plastifying, skoro ma pani tylko…” — i pada cyfra wieku. To bardzo irytuje — taki formalny, „paszportowy” sposób podejścia do pielęgnacji. Każdy ma inną genetykę, inną skórę, ja lepiej wiem, co mi pasuje i czego potrzebuję w danym momencie. I w ogóle najlepszy anti-age to jego profilaktyka. Nie lubię, kiedy moje oczekiwania/zachcianki dotyczące zabiegów są kwestionowane, i to niegrzecznie, tylko kategorycznie. To samo w sobie może sprawić, że wstanę i wyjdę;
  • kiedy gabinet jest mały, duszny, zbyt gorący, kiedy świeci słońce, a nikt nie zasłonił zasłon (nie znoszę bezpośrednich promieni);
  • kiedy te gorące poduszeczki/ręczniki układają i wpychają mi pod wszystkie części ciała: Ojej! Przecież mi nie zimno, nie marznę, jestem w pomieszczeniu…, a oni wciąż dokładają i dokładają jak drew do pieca 🙁
  • kiedy nachalnie próbują „wcisnąć” kosmetyki, na których pracują. Raz zaproponują — dobrze. Ale bywa, że robi się to bardzo natrętne;
  • manicure — nie mogę znieść kosmetologów z długimi pomalowanymi paznokciami. To mój „bzik”. Gdy wchodzę do gabinetu, musi być aż przesadnie sterylnie. A takie paznokcie, zwłaszcza przedłużane, jakoś zupełnie mi tam nie pasują. Nie sprawi to, że wyjdę, ale jest to nieprzyjemne. Mocny makijaż na twarzy — to samo.”

„Do mojej obecnej kosmetolog poszłam zupełnie przypadkowo, chociaż kilka lat temu słyszałam o niej dobre opinie. Ale po prostu było mi najbliżej z domu. W efekcie trafiłam do specjalistki, która ani razu nie próbowała mnie naciągnąć nawet na grosz. Czasami w ogóle przyjmuje mnie za darmo… Nie zaleca żadnych zbędnych zabiegów (choć mnie samej ręce aż świerzbią, żeby coś zrobić z twarzą).

Wcześniej miałam głównie negatywne doświadczenia z kosmetologami i dermatologami: błędne, a czasem nawet celowo fałszywe diagnozy, wyciąganie pieniędzy i nie tylko brak efektów, ale wręcz znaczne pogorszenie stanu skóry po ich „leczeniu”.

Co najbardziej mi się nie podoba? Kiedy nie potrafią osiągnąć żadnych rezultatów i zrzucają winę na jakieś nieistniejące problemy. Na przykład miałam kiedyś kosmetolog, która za każdym razem wypytywała, co jadłam poprzedniego dnia (a chodziłam do niej aż trzy razy w tygodniu!). I gdy tylko dowiedziała się, że zjadłam pomarańczę albo, nie daj Boże, trochę masy twarogowej, która wtedy wcale nie była tak tłusta i słodka jak dziś, z triumfem oznajmiała: „No widzisz! Mówiłam, żeby nie jeść słodkiego! Do mnie przychodzą modelki — jedzą odtłuszczony twaróg i mają efekty!”

Irytuje mnie, kiedy coś próbują „wcisnąć”; kiedy specjalistka nie umie chociaż odrobinę porozmawiać o składach i rzeczywistych właściwościach kosmetyków, tylko potrafi opowiadać o „prestiżu” i „wyjątkowości” proponowanej marki. A już szczególnie, gdy krytykuje mój wybór i sposób, w jaki wybieram („A co tam piszą w tym internecie… Nie trzeba czytać… Proszę słuchać mnie!”) — znów bez żadnych argumentów…”

„Drażni mnie, kiedy słyszę, że bardzo dobrze wyglądam i że widać — wykonywałam cały domowy rytuał pielęgnacyjny i on działa. I niby tak jest: wykonywałam i chyba działa, ale w lustrze siebie nie lubię — twarz wygląda na zmęczoną, a odpowiedzi, jak to poprawić, nie znajduję. Jeśli potrzeba czegoś bardziej radykalnego — to przynajmniej powiedzcie mi o takich możliwościach. Rozumiem, że nie wyglądam starzej niż mój wiek, ale przecież każdy chce wyglądać młodziej. Zasada „nie szkodzić” jest świetna, ale bardzo chcę wiedzieć, jakie są możliwości konkretnie w moim przypadku — i nie z wątpliwych źródeł, lecz z ust specjalisty.

Uważam, że posiadanie dyplomu medycznego przez kosmetologa jest obowiązkowe.”

„Nie podoba mi się, gdy wszystkie problemy, które chcesz usunąć, musisz sam wymienić. A jeśli ja nawet nie rozumiem, że to w ogóle mój problem?

Albo jeśli klient ma wyraźną plamę pigmentacyjną na policzku — po co czekać, aż sam zapyta, jak można ją usunąć? Przecież oczywiste jest, że ona go nie zdobi. Co innego, czy on będzie chciał ją usuwać.”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Dla mnie ważny jest profesjonalizm. Kiedy moja kosmetolog zaczęła przyjmować w domu, choć w mniej komfortowych warunkach, poszłam za nią. Bardzo dobrze wykonuje swoją pracę. Lubię też, gdy daje się konkretne zalecenia — bez podawania nazw marek.

Nie podoba mi się:

  • gdy zaczynają doradzać, nie dowiedziawszy się wcześniej, kim jesteś i czego używasz — byle tylko coś „wcisnąć”;
  • gdy krytykują Twój domowy rytuał pielęgnacyjny i stan skóry;
  • wyniosła postawa, w stylu „jestem profesjonalistką, ciesz się, że w ogóle cię przyjmuję”.

A poza tym irytują mnie recepcjonistki w salonach — w większości nie mają ani wykształcenia, ani kultury, ani elementarnego szacunku.”

„Nie znoszę, gdy kosmetolodzy zaczynają narzekać na życie — nieważne na co: na niewdzięcznych klientów, transport publiczny, kraj, nieposłuszne dzieci, złą teściową itd.

Przychodząc do kosmetologa, oczekuję nie tylko zabiegu i dobrego efektu, ale także pewnego odprężenia, a nie marudzenia o tym, jak wszystko jest źle. Do tego wystarczy włączyć telewizor albo wejść na portal informacyjny — tam jest pełen wachlarz tego „wszyscy zginiemy”. Jeśli kosmetolog nie potrafi / nie chce / nie umie dać od siebie choć odrobinę pozytywnej energii, to niech chociaż milczy.

Z powodu powyższego zrezygnowałam z usług naprawdę świetnej specjalistki, ale nawet dla idealnego efektu nie jestem gotowa znosić tej atmosfery ciągłego negatywu. Wolę pójść do kogoś, kto zrobi trochę gorzej, ale po rozmowie z kim będę się uśmiechać — a ten uśmiech zetrze z twarzy drobne niedoskonałości.”

„Jedyna rzecz, która naprawdę mnie zastanawia: kiedy kosmetolog podczas ręcznego oczyszczania nie używa dodatkowego źródła światła… Jak on ma zobaczyć wszystkich moich „psotników”–pryszczy, zadowalając się jedynie ogólnym oświetleniem w gabinecie?”

„Odwiedzam kosmetologa w razie potrzeby — zazwyczaj raz w roku.

Znalazłam kosmetologa w internecie. W pewnym blogu opisywano „superkosmetologa” — faktycznie, okazała się bardzo dobra. Wcześniej byłam u 4–5 innych specjalistów.

Nie podoba mi się:

  • Bardzo nie lubię reklamy wszelkich bzdur typu homeopatia, dziwne urządzenia, astrologia itd.
  • Nie podoba mi się, że wszyscy próbują zmusić mnie do korekcji tego, co uważam za cechę mojej twarzy, której po prostu nie da się zmienić. Mam głęboką i wyraźnie zaznaczoną bruzdę łzową — no i co, taka jest moja twarz. Uważam wygładzanie jej wypełniaczami za nieskuteczne i ryzykowne, a innych metod kosmetologicznych nie wymyślono. Prawie każda kosmetolog czuje potrzebę „zjeść mi mózg” na ten temat.
  • Najsmutniejsze jest to, że nikt nie potrafi odpowiedzieć na ważne pytania. Czy Thermage jest szkodliwy czy nie? Czy rzeczywiście zastrzyki z kwasu hialuronowego dają na początku niewielki efekt, a później hamują syntezę własnego kwasu hialuronowego przez skórę? Dlaczego proponowany jest akurat taki „mezokoktajl”?
  • Najważniejszą z drobnych rzeczy jest karta klienta ze szczegółowymi zapisami, co i kiedy było wykonane. Jeśli jej nie ma, na pewno popsuje mi to humor. Reszta jest banalna.”

„Może nie do końca w temacie, ale może również się komuś przyda. Moim smutkiem jest to, że wciąż nie znalazłam SWOJEGO kosmetologa.

Co przeszkadza w naszym spotkaniu:

  • Nie wiem, jak go wybrać. Po wizerunku salonu, po lokalizacji, po opiniach? (Wśród bliskich, którym ufam, też nikt nie znalazł SWOJEGO specjalisty i nikt nie chodzi, a internet jest zawodny). Oddać się „na próbę” w przypadkowe ręce — to straszne. Miałam negatywne doświadczenie, po którym stany zapalne prześladowały mnie przez pół roku.
  • Nie wiem też, jakie zabiegi są mi potrzebne w wieku 27 lat. Na moje pytania kosmetolodzy zwykle odpowiadają: „Przyszła pani na oczyszczanie, to zrobimy oczyszczanie”. I koniec. A co, jeśli potrzebuję czegoś innego, bardziej korzystnego?

Miałam spotkanie z jedną wspaniałą kosmetolożką, ale po dwóch miesiącach znajomości wyprowadziła się do innego miasta. Co mnie w niej urzekło — zrobiła oczyszczanie i sama zaproponowała, co jeszcze warto wykonać punktowo. Czyli nie tylko wykonała zabieg, ale sprawiła, że moja twarz wyglądała pięknie. Kiedy wróciłam do domu, bliscy oglądali moją twarz z bardzo bliska i mówili: „jaką masz ładną skórę”. Wcześniej nigdy jej w żaden sposób nie komentowali.

Podsumowanie: mój wyobrażony idealny kosmetolog to specjalista, po którym powiedzą mi, że mam piękną skórę — i który sam zaproponuje, co należy zrobić, aby tak było (bo ja kompletnie się na tym nie znam).”

„To dotyczy nie tylko kosmetologa, ale też wszystkich konsultantów-sprzedawców-przedstawicieli usług. Fraza — „jest ten produkt N, ale on jest drogi”. Takim zdaniem mnie i dobijają, i dają do zrozumienia: „po twoim wyglądzie uznałam, że masz mało pieniędzy”. Albo prosisz o S-kę, a słyszysz: „nie! Pani potrzebuje M-ki albo nawet większego…”. Robi się tak przykro, a ostatecznie i tak prosisz o S.”

„Odwiedzam kosmetologa w razie potrzeby… Teraz staram się raz na 1–2 miesiące, wcześniej dopasowywałam wizyty do okazji (ślub, urodziny, firmowe imprezy itd.). Zmieniłam 5–6 kosmetologów, ale nadal szukam „swojego”.

Nie podoba mi się:

  • wielokrotnie wspominana natarczywość, gdy coś „wciskają, wpychają, narzucają”;
  • rozmowy „o życiu”;
  • gdy kosmetolog nie wie, czym jest Clarisonic czy woda micelarna — spotkałam się z tym już trzy razy;
  • gdy kupują za mnie kosmetyki, nawet mnie nie pytając, lub narzucają zabieg, od którego odmówiłam już pięć razy;
  • moja ostatnia kosmetolożka zaproponowała mi „trochę powiększyć usteczka, dla urody” i usunąć pieprzyk (mam „na policzku pieprzyk, a brew jak półksiężyc”))), właściwie bardzo go lubię, a mąż uważa to za mój znak rozpoznawczy), bo jej zdaniem to też „tak jakoś nieładnie… ładnie jest, gdy twarz jest gładziutka”. To znaczy, nie interesują mnie subiektywne opinie o mojej urodzie, jeśli o nie nie pytam!
  • zapach nikotyny od kosmetologa, a w ogóle wszelkie ostre zapachy;
  • nie ufam kosmetologom, którzy sami wyglądają jak ofiary nieudolnego kosmetologa — z „pierogami” zamiast ust, całkowitym brakiem zmarszczek mimicznych i oczami gdzieś na wysokości czoła);
  • zwracanie się do mnie „kochaniutka, rybko, króliczku, pysiaczku, słoneczko” i podobnie.”

„Niedawno kosmetolog, do której trafiłam przypadkiem, doprowadziła mnie do łez. Nie widziała sensu w zabiegu (zwykłe, niewinne farbowanie brwi) i po prostu otwarcie była chamska. Najbardziej zapadło mi w pamięć zdanie o kuperozie: „ma pani dziedziczny kuperoz, wkrótce będzie gorzej”. Odpowiedziałam ze zdziwieniem, że u żadnego z krewnych tego nie zauważyłam. Usłyszałam odpowiedź apodyktycznym tonem: „No to pani będzie założycielką. Wkrótce wszystko tak pani rozkwitnie na policzkach i nosie, że będzie pani chodzić z czerwonym nosem”. Skomentowała też moje farbowanie, że u nich w salonie są normalni kolorzyści, więc ona osobiście, na przykład, nie musi farbować brwi.

Nie spodziewałam się takiego traktowania, więc po wizycie rozpłakałam się w samochodzie — było to bardzo przykre, nigdy wcześniej się z czymś takim nie spotkałam.”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Mam trzy kosmetolożki — zupełnie różne kobiety (wiek, wygląd, a nawet narodowość). Ci, którzy znaleźli swojego jedynego specjalistę, są naprawdę szczęśliwi. Ja do wszystkich trzech mam ciepły stosunek, ale każda ma inne podejście, inne metody i inne produkty.

Znalazłam je na różne sposoby: 1) przez znajomą, u której zauważyłam, jak zadbana stała się jej twarz; 2) szukałam specjalistki pracującej na konkretnej marce kosmetyków; 3) znowu — przez przyjaciół.

Odwiedzam każdą w zależności od potrzeby: jeśli potrzebuję peelingu — idę do jednej; jeśli chcę dobrego zabiegu przed ważnym wydarzeniem — do drugiej; a jeśli potrzebuję również mądrej rady przyjaciółki — do trzeciej.

Teraz odwiedzam je często, bo intensywnie robię peelingi przed wiosną/latem. A że bardzo kocham temat pielęgnacji włosów, rąk i twarzy — to przy każdej okazji biegnę tam dosłownie z radością. Jest to dla mnie interesujące, jestem ciekawa, chcę zgłębiać temat i robić eksperymenty (na sobie).

Ponieważ znam się z całą trójką od dawna, czasem zdarza się, że zabieg jest mi ustalany z góry, nawet zanim zdążę powiedzieć swoje życzenia. Ufam im — i żadna mnie jeszcze nie zawiodła.

Prawie nigdy nie zdarzyło się, by coś mi wciskano — zawsze omawiamy wszystkie szczegóły.

Nie lubię, gdy nie opowiadają o produkcie, o zabiegu, o plusach i minusach. Ważne, żeby nie mówić ogólnikowo: „tu nawilżymy, skóra będzie gładka i równa”, tylko by profesjonalnie wyjaśnić, co mamy, co możemy osiągnąć na 100%, czego nie — ale skóra i tak będzie wdzięczna.

Nie lubię też, gdy zaczyna się polecanie „swoich” marek, szczególnie gdy lekarz długo pracuje na jednej marce.

Ważne jest nie tylko to, jak wygląda kosmetolog, ale ergonomia jej stanowiska pracy, ile linii kosmetyków prowadzi, jakie zabiegi wykonuje i czym się różnią.

Nigdy nie wrócę, jeśli nie zobaczę efektów zainwestowanych środków :).”

„Chodzę do tej samej kosmetolożki już od 12 lat. I wiecie, co cenię w niej najbardziej? To, że cały czas się rozwija. Kiedy dopiero się poznałyśmy, w ofercie miała tylko oczyszczanie i kilka podstawowych zabiegów zależnych od typu skóry. Teraz ma certyfikaty ze wszystkiego, z czego tylko można je zdobyć. Regularnie jeździ na seminaria, również zagraniczne, uczestniczy w szkoleniach grupowych i indywidualnych, czyta różne badania. Z nią nigdy nie znajdziesz się w niezręcznej sytuacji, gdy klient jest bardziej obeznany w kosmetologii niż sam kosmetolog. I bardzo wątpię, żeby kiedykolwiek doradziła picie rano wody z octem i przysięgała, że to „na pewno usunie trądzik” — jak doradziła mi kiedyś osoba, która też gdzieś pracuje jako kosmetolog))).”

„Odwiedzam kosmetologa raz na półtora miesiąca.

Przyszłam do kliniki o dobrej reputacji i skorzystałam tam z usług kilku kosmetologów, zanim wybrałam tę jedną.

Zwracałam uwagę na komfort samych zabiegów — temperaturę rąk, precyzję ruchów, symetrię masażu.

Teraz wszystko mi odpowiada. W innych miejscach odstraszały mnie kubki z herbatą na stoliku, kadzidełka i inne rzeczy, które nie powinny znajdować się w gabinecie medycznym.

Nie podoba mi się, gdy kosmetolog ma mocny makijaż. Kiedy zwraca się do mnie na „ty” i rozmawia na tematy niezwiązane z zabiegiem.”

„Widocznie mam ogromne szczęście do kosmetologów. Zmieniam ich wyłącznie wtedy, gdy przeprowadzam się ja albo kosmetolog. Chociaż, skłamię — raz musiałam zrezygnować z jednej kosmetolożki, bo salon w ciągu roku podniósł ceny dwukrotnie.

Odwiedzam kosmetologa raz w miesiącu. Zwykle trafiałam do kosmetologa z polecenia znajomych lub koleżanek. Jednak z obecną kosmetolożką było inaczej: wynajmuje gabinet w mojej klinice stomatologicznej, a poznał nas mój dentysta.

Nigdy nie miałam problemu w stylu „ile kosmetologów trzeba było przejść” — wszystkie były naprawdę dobre. Być może dlatego, że wszystkie znalazłam z polecenia.

Bardzo zwracam uwagę na czystość, obecność urządzeń do sterylizacji narzędzi itp. Mam szczęście: moja obecna kosmetolożka ma wykształcenie medyczne, jest bardzo kompetentna, ma idealny porządek, a ja chodzę do niej już ponad dwa lata. Denerwuje mnie, kiedy lekarz zaczyna krytykować skórę, brwi czy cokolwiek innego. Przecież oczywiste jest, że klient nie przychodzi bez powodu, tylko chce rozwiązać jakiś problem. Po co dolewać oliwy do ognia? Nigdy nie spotkałam się z agresywnym wciskaniem kosmetyków. Zwykle dostawałam próbki, a jeśli coś kupowałam, to tylko dlatego, że naprawdę bardzo mi się spodobało.”

„Chodzę do kosmetologa mniej więcej raz w miesiącu (różne opcje są możliwe), z polecenia koleżanki, która również tam chodzi. Muszę powiedzieć, że zarówno kosmetolog, jak i moja koleżanka mają świetnie wyglądającą skórę (a ja fotografowałam swoją kosmetolożkę i widziałam jej skórę w makro). Wcześniej byłam raz na oczyszczaniu mechanicznym — wszystko goiło się tydzień.

Nie podoba mi się, że ze mną nie rozmawiają — jestem blogerką! Chcę wiedzieć wszystko szczegółowo, tym bardziej że piszę dla tego salonu (prowadzę ich grupę w mediach społecznościowych). Nie podoba mi się, że nie ma ogólnego programu — z czym walczymy, dokąd zmierzamy? 🙂 Nie rezygnuję, bo po pół roku regularnych wizyt stan skóry jest o wiele lepszy, a ostatnio słyszę wiele komplementów na jej temat. Nie podoba mi się, że nie ma wyboru kosmetyków (tylko Academie, a ja nie znoszę ich zapachów). Ale bardzo podoba mi się to, że zawsze informują o możliwych skutkach, dają zalecenia pielęgnacyjne i ogólnie są zawsze w kontakcie, a po laserze — kontrolna wizyta.

Co skłoniłoby mnie do odejścia? Na przykład moja pierwsza kosmetolożka używała ogórkowego toniku jako środka dezynfekującego… Chyba nie poszłabym i nie wróciłabym do kosmetologa, który nie zna osiągnięć naukowych ani nowoczesnych technologii.”

„Nie mam dużego doświadczenia w kontaktach z kosmetologami, ale napiszę.

Odwiedzam kosmetologa raz na tydzień–dwa, mniej więcej co 10 dni.

Dla mojej młodszej siostry szukaliśmy kosmetologa, znaleźliśmy przez znajomych, którzy szczęśliwie pozbyli się trądziku dzięki tej kobiecie; wysłaliśmy siostrę, potem dołączyła mama, a na końcu przyszła kolej na mnie.

To moja pierwsza kosmetolożka, przed „testem na krewnych” bardzo bałam się trafić w ręce «niezdarnych», ale chyba po prostu jestem nieufna.

Nie podoba mi się radio w gabinecie kosmetologa.

Zdarzyło się to nie u kosmetologa, więc pewnie trochę nie na temat? Ale jednak napiszę. Umówiłam się wcześniej na farbowanie rzęs, ale musiałam czekać przy głośnym radiu z… ekhm… popularnymi melodiami i głośnym ćwierkaniem niezajętych pracownic; specjalistka przyszła z piekielnym, duszącym zapachem tytoniu (może ktoś inny by tego nie zauważył, ale ja nie znoszę zapachu papierosów, więc najchętniej uciekłabym natychmiast). Sama procedura była ok, ale takie drobiazgi skutecznie zniechęciły mnie do tego salonu po jednej wizycie.

A co do kosmetologa. Gdybym nie chciała tak bardzo zobaczyć pozytywnych zmian na swojej twarzy i nie wierzyła w kosmetologa/rezultaty/lepszą przyszłość, odstraszyłby mnie ból podczas zabiegów — uciekłabym, aż by pięty mignęły. Przy tym nikt inny tak nie reagował — krewni, klientki i sama kosmetolożka się dziwiły, a ja prawie wspinałam się po ścianie — skóra znosiła wszystko dobrze, ale próg bólu na twarzy okazał się u mnie bardzo niski.

I gdyby nie tłumaczyli, co i po co nakładają, co się będzie działo i czego oczekiwać. Ciepło/zimno/ból/pieczenie… takie rzeczy trzeba omawiać — to właśnie jest troska o klienta, na to wszyscy liczą.”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Do kosmetologa chodzę rzadko, robię serię zabiegów kilka razy w roku. Moją najlepszą kosmetolożkę znalazłam z polecenia. Wcześniej byłam u kilku specjalistów (2–3). Ale po zaostrzeniu demodekozy i męczącym leczeniu na długo przerwałam zabiegi pielęgnacyjne — bałam się.

Od dawna chciałam podzielić się jedną myślą, czyli pytaniem — dlaczego sufity w gabinetach kosmetycznych są takie… nudne? Przecież leżę i patrzę właśnie na niego, nie ma gdzie indziej, a on jest taki biały i równy, a jeśli jeszcze wiszą na nim jakieś mało zauważalne rzeczy, typu lampka, to już w ogóle dramat. Ogólnie sufit w gabinecie to jeden z moich największych irytantów. Denerwuje mnie też jaskrawe światło — leżysz jak na stole operacyjnym. No i brak muzyki — zaczynasz nasłuchiwać wszystkich dźwięków. Nie da się zrelaksować.

Nie chcę pisać o negatywach, bo nie mam aż tak dużego doświadczenia z kosmetologami, żeby wspominać drobiazgi. A chcę opowiedzieć o moim najprzyjemniejszym doświadczeniu u kosmetologa. Trzeba uczciwie powiedzieć, że pracuje w SPA, ale sposób, w jaki pracuje, można zastosować prawie wszędzie. Wszystko zaczyna się od szlafroka, w który się przebierasz — tak, nie wszędzie je mają! Mimo że sufit w gabinecie był tak samo biały i równy, przyciemnione światło i muzyka robiły swoje! Kosmetolożka prowadziła dokładne notatki dotyczące stanu mojej skóry, wykonanych zabiegów i użytych produktów, a także moich wrażeń, więc nie musiałam za każdym razem przypominać, co i kiedy robiłyśmy. A zanim zostawiła mnie samą z maskami–peelingami, robiła mi masaż dłoni!!! Tak, ot tak, za darmo, zupełnie. Potem bezszelestnie znikała z gabinetu, a ja mogłam spokojnie zasnąć mimo piekącej substancji na twarzy. A jeszcze miły drobiazg w samym salonie — napiwki można było włożyć do koperty, napisać na niej imię specjalistki i wrzucić do specjalnej skrzynki pocztowej. To oszczędza mnie, chroniczną introwertyczkę, wielu niezręczności. O, przypomniałam sobie — dawała mi też próbki profesjonalnej kosmetyki, na której pracowała. Również za darmo. No i najważniejsze — to wszystko w średniej cenie, jaką można znaleźć w przeciętnym salonie sieciowym. Porównywałam.”

„Znalazłam swoją kosmetolog dzięki opinii Marii Taranenko (redaktorki działu urody w pewnym magazynie), która bardzo jasno ujęła wszystko to, co chciałam widzieć u kosmetologa: specjalistka, inteligentna, uważna, ludzka. Zgłosiłam się do kosmetolog w sprawie rozstępów na brzuchu po ciąży i przeszłam długi kurs laseroterapii frakcyjnej. Efekt bardzo, bardzo mi się spodobał, a później ta sama kosmetolog wykonała mi zabiegi wypełniaczami — i znowu niezwykle udanie! W „kobietę-okonia” się nie zamieniłam.

O sobie powiem: jestem lekarzem dermatologiem-wenerologiem, doktorem nauk medycznych, obecnie pracuję w firmie farmaceutycznej. Czyli jestem w temacie i trudno sprzedać mi niepotrzebną usługę lub produkt w tej dziedzinie.”

„Nie odpowiada mi, gdy kosmetolog nie zwraca uwagi na moje uwagi dotyczące specyfiki mojej skóry i reakcji po niektórych zabiegach. Nie podoba mi się, gdy zbywają mnie słowami, że po ich rękach i zabiegach wszystko będzie «tip-top», a moje ostrzeżenia o reakcjach skóry wywołują u nich uśmiech. A przecież moje ostrzeżenia nie są bezpodstawne i zawsze się sprawdzają. Jeszcze żaden kosmetolog nie obył się u mnie bez skutków ubocznych. Od razu wyjdę, jeśli nie zobaczę wysterylizowanych narzędzi. Niepokoi mnie, gdy jest tylko niebieskie światło i brak sterylizatora. Unikam także zabiegów u kosmetologa, który podczas pracy dotyka obcych przedmiotów lub odrywa się na rozmowy telefoniczne (nawet minutowe).”

„U kosmetologa bywam regularnie od czterech lat. Na początku chodziłam tylko na promocje, później zaczęłam zbierać informacje na forach miejskich i od znajomych. Zawsze najpierw idę na oczyszczanie — i tu odpada 90%. Powody: atmosfera salonu (wyniosłość, gadatliwa obsługa na kanapach), niedbałość, zimna woda, nieprzyjemny zapach, nie zadbana twarz kosmetolożki, brak pewności siebie, nachalne proponowanie wyłącznie salonowych kosmetyków i zabiegów itd. Jestem wymagająca i mogę wymienić wiele powodów. Szczególnie chcę podkreślić kwestię ceny usług — ustalać ją trzeba „na brzegu”, możliwie jak najkulturalniej.

Znalazłam swoją kosmetolog, ale ceny w tamtym centrum medycznym są kosmiczne. Chodzę tam tylko na skomplikowane zabiegi. Znając koszt produktów, rozsądek wygrywa. Na regularne zabiegi pielęgnacyjne chodzę do prywatnego gabinetu młodej specjalistki — ujęła mnie maksymalną czystością miejsca pracy i całkowitą dezynfekcją. I tak, bardzo lubię dostawać próbki kosmetyków do testowania przed zakupem.”

„Nie odwiedzam kosmetologa zbyt często — robię tylko kurację peelingami, czasem korektę brwi, masaż twarzy, a kiedyś robiłam też oczyszczanie. Jeżdżę do niej do domu lub do salonu (w zależności od dnia i wygody). Znalazłam ją tak: poszłam do salonu, w którym kiedyś świetnie zrobiono mi brwi, a tego dnia była tam inna kosmetolog. I bardzo mi się spodobała. Zamierzała odejść z tego salonu (wiele osób miało tam konflikty z właścicielką) i z wszelkimi możliwymi środkami ostrożności))) dała mi swój numer telefonu.

Przed nią zmieniłam około czterech kosmetologów.

Pytanie, co mi się nie podoba, kiedy wchodzę do gabinetu kosmetologa, jest bardzo ogólne. Nie lubię ciszy — potrzebuję, żeby w tle była muzyka. Ważna jest też relaksująca atmosfera, żeby kosmetolog mnie nie „napinała”, żeby można było chwilę porozmawiać. Zwykle trafiałam na takie osoby. To bardzo osobiste — czy z kimś się „zgra”, czy nie.

Drobiazgi raczej nie zepsują mi humoru — nie jestem wymagająca. Ale różnie bywało. Pamiętam kosmetolog w dość drogim salonie — wtedy pilnie musiałam naprawić brwi (zepsute przeze mnie samą), weszłam tylko na chwilę, a ona nie dość, że męczyła się nad nimi godzinę, malując i przycinając — straszne — to jeszcze próbowała wcisnąć mi zapis na oczyszczanie twarzy, mówiąc: „Ma pani tak brudną twarz, że nie wiem, jak się jej dotknąć.” Oczywiście nie poszłam na to oczyszczanie. A swoją drogą twarz była całkiem normalna — po prostu lato, upał, tłusta skóra w środku dnia, trochę błysku, ale nic strasznego! A, i przypomniałam sobie — nie lubię, kiedy specjalistka rozmawia przez telefon — czy to fryzjerka, czy kosmetolog — po prostu nie lubię. I nie lubię, kiedy każą czekać, bo nie wyrabiają się z poprzednią klientką. Mam na myśli regularne spóźnienia. Wtedy zaczynasz myśleć, że specjaliście, a także salonowi, kompletnie na tobie nie zależy (ale to inna historia — o mojej byłej manicurzystce).”

„Kiedyś chodziłam do kosmetologa dwa razy w miesiącu, teraz — mniej więcej raz na pół roku. Znalazłam swoją kosmetolożkę metodą prób i błędów, odwiedzając różne salony. Przeszłam chyba około dziesięciu innych specjalistek.

Nie lubię:

  • gdy cena nagle okazuje się wyższa niż w cenniku;
  • gdy kosmetolog odnosi się arogancko — zarówno do klientki, jak i do jej pielęgnacji;
  • gdy wciskają ewidentnie niepotrzebne zabiegi (np. cotygodniowe oczyszczanie) i próbują sprzedać swoją kosmetykę;
  • nie lubię „diagnozowania ze zdjęcia”, a z mojego doświadczenia robi to 9 na 10 kosmetologów („O, ma pani pajączki na nogach — to żylaki, proszę brać to i to”; „O, ma pani pryszcza — czyli ma pani problemy ginekologiczne, żołądkowe i z tarczycą, trzeba oczyścić organizm otrębami” i tak dalej);
  • nie lubię, gdy kosmetolog mówi z wyraźnymi błędami, źle wymawia nazwy preparatów;
  • nie lubię zdrobnień kierowanych pod moim adresem;
  • oczywiście nie lubię, gdy w salonie jest brudno;
  • nie lubię, gdy w salonie unosi się „ezoteryczny klimat” — piramidki, dzwonki wietrzne i inne bzdury;
  • czasem kosmetolodzy wieszają na ścianach dyplomy z wyraźnie trzeciorzędnych konkursów i szkoleń — to też wygląda dość dziwnie.”

„Po raz pierwszy poszłam do kosmetologa dwa lata temu, miałam wtedy 24 lata. Skóra nie była idealna, ale też nie sprawiała poważnych problemów.

Najpierw naczytałam się w internecie strasznych historii o poparzeniach po peelingach, o pogorszeniu stanu skóry po zabiegach, o tym, że po oczyszczaniu mechanicznym tydzień wstyd wyjść na ulicę. Potem zapytałam wszystkie znajome, czy mają kontakt do dobrego kosmetologa. Mój „wywiad” nie przyniósł żadnych efektów (choć uważam, że polecenie znajomych to najlepsza metoda, by znaleźć jakościowego specjalistę).

Po tej nieudanej akcji zdecydowałam się na rozpaczliwy krok — napisałam do popularnej dziewczyny w social mediach, która ma nieskazitelną cerę, i poprosiłam o kontakt do jej kosmetologa. I — cud — odpisała i podała numer. Od razu zadzwoniłam i umówiłam wizytę. To była miłość od pierwszego wejrzenia, mimo że salon znajduje się na drugim końcu miasta. Teraz spotykamy się regularnie — raz w miesiącu.

Robię oczyszczanie mechaniczne — absolutnie bezbolesny zabieg trwający około 1,5 godziny (z parownikiem, wieloma maskami, ciekłym azotem itd.), po którym skóra ma minimalne zaczerwienienia i można od razu iść na spotkanie ze znajomymi. Zero „strasznego” wyglądu, a pory faktycznie są oczyszczone dużo lepiej niż po jakiejkolwiek maseczce w domu. Zimą przechodzę serię peelingów — wszystko super. Raz miałam botoks w czoło — efekt bardzo mnie zadowolił.

Mogę wyróżnić kilka rzeczy, dzięki którym nie mogę doczekać się wizyty: przede wszystkim — cechy ludzkie. Kosmetolog musi być dla ciebie miły, musisz chcieć z nim rozmawiać, dzielić się problemami i pragnieniami, a przede wszystkim — ufać mu. Mam pewność, że nigdy nie poleci mi niczego zbędnego ani szkodliwego. Robię tylko to, czego naprawdę potrzebuje moja skóra.

Nawet kiedy leżę na oczyszczaniu i wypytuję ją o różne zabiegi, ona wszystko ciekawie tłumaczy, a na końcu mówi: „Dla ciebie za wcześnie, jeszcze tego nie potrzebujesz, szkoda pieniędzy.” Mimo że prawie całkowicie przeszłam na kosmetyki marki, na której pracuje, uczciwie powiedziałam jej, że w salonie jest drożej i chcę kupować je w innych sklepach online. Nie próbowała mnie zniechęcać — powiedziała tylko, by wybierać oficjalne sklepy, i nadal doradza, jakie kremy, toniki i maski powinnam mieć do pielęgnacji domowej.

Tak więc idealny kosmetolog to: sympatia do człowieka, akceptowalne ceny, komfort podczas zabiegu, staranność, zaufanie, rezultat, chęć powrotu i polecenia specjalisty najlepszym przyjaciółkom.”

Ілюстрація до теми що клієнти думають про косметологів

„Mam 59 lat. Częstotliwość moich wizyt zależy od zaleceń kosmetologa — oraz od moich możliwości czasowych i finansowych. Staram się trzymać zaleceń, ale czasem zdarzają się sytuacje losowe. Zanim znalazłam „swoją” kosmetolożkę, odwiedziłam dwie–trzy inne. Nie jestem przesadnie skupiona na tym temacie — dzięki naturze — dlatego wizyta u kosmetologa jest dla mnie raczej przyjemnością niż koniecznością.

Idealna czystość i porządek w gabinecie mojej kosmetolożki od razu mnie przekonały — to moje miejsce. Nie znoszę „roboczego” bałaganu i kurzu. W poprzednim gabinecie stał stojak z kosmetykami na sprzedaż: cienie, róże, pudry. Aż mnie trzęsło, kiedy przechodziłam obok. Nic nie zmusiłoby mnie do użycia cieni testowanych wcześniej przez dziesiątki osób ani do dobierania koloru różu z rozpadającego się opakowania.

Nie podoba mi się:

  • Nieświeży oddech kosmetologa. Osoba pochyla się nad twoją twarzą — i czujesz zapach.
  • Nieustanna paplanina: leżę na leżance, chcę się zrelaksować — dajcie mi pięć minut ciszy. „Babskie ploteczki”: szczegóły rozwodu jakiejś nieznanej mi Marysi kompletnie mnie nie interesują. Podobnie jak długość spódnicy Jennifer Lopez na ostatnich Oscarach. Rozmawiajcie ze mną o tym, co interesuje mnie. Na przykład o George’u Clooneyu.”

„Odwiedzam kosmetologa około 2 razy w miesiącu. Znalazłam ją bardzo prosto — chodziłyśmy do jednej klasy. Nie odwiedzałam kosmetologów często, dopóki nie zaczęłam regularnie chodzić do swojej. Nigdzie indziej mi się nie podobało.

Nie podoba mi się:

  • Nudzi mnie tak długie leżenie/siedzenie.
  • Podczas masażu, kiedy trzeba obrócić się na leżance, mam wrażenie, że zaraz z niej spadnę — ale to drobiazg.
  • Och, przypomniałam sobie: nie lubię, kiedy za ścianą masażysta głośno zabawia klientki żartami w stylu porucznika Rżewskiego i rechocze jak koń. A ja wszystko słyszę.
  • Niesterylność, duszno, używanie odświeżaczy powietrza lub kadzideł, absolutnie nie TV ani radio.
  • I trzeba uważać z komentarzami na tematy społeczno-polityczne. Gabinet kosmetologa to nie miejsce, w którym chcę słuchać streszczeń programów telewizyjnych.”

„Odwiedzam kosmetologa około 5–10 razy w roku.

Jak znalazłam kosmetologa? — Robiłam depilację w salonie obok pracy, korektę brwi i inne drobne zabiegi, i spodobała mi się w trakcie tych wizyt. Dodatkowo otworzyła salon obok mojego domu.

Wcześniej byłam u 3–4 kosmetologów.”

„Moją kosmetolog poleciła mi znajoma modelka o idealnej skórze. Opowiedziała, że kiedyś jej skóra wcale nie była idealna (ciężkie życie modelki: ciągły makijaż, czasem zasypiała pomalowana po zdjęciach). Polecono jej tę kosmetolog i po pół roku jej twarz stała się tak idealna, że można ją było fotografować bez retuszu. W tamtym czasie zmagałam się nie po prostu z wypryskami, ale z prawdziwymi PRYSZCZAMI — żaden podkład nie potrafił ukryć wszystkich moich problemów, nie mogłam wyjść z domu bez makijażu, bo to był koszmar-koszmar! Chodziłam do kosmetologów około półtora roku, wszystkie robiły mi oczyszczanie (które nie pomagało) i uporczywie polecały kupić ich „cud-krem” za ogromne pieniądze (wkurza mnie to! nigdy nie kupuję, gdy ktoś mi coś nachalnie wciska). Poszłam do kosmetolog Ludmiły z obawą, bałam się, że ona również zacznie namawiać mnie na kupno jej „cud-kremu”, ale tak się nie stało. Ludmiła od pierwszego dnia rozpisała mi plan zabiegów, doradziła, do jakich lekarzy powinnam się udać, przeanalizowała moją dietę, poleciła tabletki (nie będę podawać nazwy) i smarowanie twarzy na noc mieszanką dwóch niedrogich produktów dostępnych w każdej aptece. Żadnych cudownych kremów za wielkie pieniądze. Już po 2 miesiącach efekt był widoczny, minął rok — i teraz odwiedzam Ludmiłę kilka razy w miesiącu na przyjemne masaże i czasem peelingi, mam prawie idealną skórę (czasem coś wyskoczy, ale szybko znika), maluję się znacznie mniej. W weekendy i na wakacjach obywam się bez makijażu.

Denerwuje mnie: gadatliwość kosmetologa podczas zabiegów, nachalne wciskanie drogich kremów, które można kupić tylko u tego kosmetologa, oraz nieskuteczność zabiegów (gdy plan jest ułożony tak, że wszystkie są maksymalnie drogie, a efektu nie ma ani od razu, ani po kilku miesiącach regularnych wizyt w salonie).”

„Mam 50 lat. Odwiedzam kosmetologa 2–3 razy w miesiącu. Znalazłam ją z polecenia.

Nie podoba mi się: niechlujny wygląd samego kosmetologa, nieświeży oddech, rozmowy o polityce, a także każdy monolog nadmiernie rozmownej osoby; intensywna aromaterapia w pomieszczeniu, bałagan w narzędziach, nachalne proponowanie kolejnych „odmładzających cudów”, wciskanie dodatkowych usług i – co najważniejsze – brak profesjonalizmu! Takich kosmetologów jest większość!”


Na podstawie materiałów Beauty Insider

Podobne posty:

  • Identyfikacja marki: styl firmowy salonu piękności
    Identyfikacja marki: styl firmowy salonu piękności

    Wystrój wnętrza i styl firmowy salonu powinny odpowiadać wysokim standardom estetycznym, które utrzymują mistrzowie w pracy z klientami. Normy budowlane (SNiP-y) narzucają swoje ramy, ale nawet w nich można wykazać się fantazją projektową i przeprowadzić restyling minimalnymi środkami.

  • Pomysły na biznes w salonie piękności
    Pomysły na biznes w salonie piękności

    Przez cały okres mojej pracy z salonami jeszcze nie spotkałam właściciela salonu piękności, który nie miałby własnej wizji swojego miejsca. Dlaczego więc tak wiele firm w branży beauty wygląda tak bezosobowo?

  • Jak wybrać kosmetologa?
    Jak wybrać kosmetologa?

    W każdym kraju na świecie znalezienie „swojego” kosmetologa, któremu można powierzyć zachowanie młodości i urody, to w pewnym sensie kwestia szczęścia. Wybrać kosmetologa jest tak samo trudno, jak znaleźć Prawdziwą Suknię Ślubną — ale kiedy go spotkasz, po prostu to poczujesz.